„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” (Mat 5:8) Gdy odkryjemy przed Nim wszystkie ciemne zakamarki naszego serca, Duch Święty, Boski Dżentelmen, wkroczy i, jak to trafnie określił Rees Howells, „ostatecznie rozprawi się z tym, co naturalne”. Pierwszy krok modlitwy Dawidowej: „Serce czyste stwórz we mnie o Boże” (Psalm 51:12), polega na zrozumieniu, że tej modlitwy potrzebujemy. Kiedyś, podczas modlitwy, poczułam, że Bóg chce, bym oddała Mu całą siebie. Chciał dotknąć tych dziedzin mojego życia, które nie pozwalały Mu użyć mnie we wstawiennictwie. Po chwili zastanowienia powiedziałam: „Dobrze, Panie. Wejdź i rozpraw się z tym, co nie pozwala Ci objąć pełnej kontroli nad moim życiem.” 

Biblia mówi: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” (Ewangelia Mateusza 5:8)

Czyste serce jest jednym z kluczy potrzebnych nam do namacalnego kontaktu z Bogiem – a przez to do otrzymywania Bożych odpowiedzi oraz planów, które umożliwią nam przełom.

Czystego serca nie osiągamy naszymi wysiłkami, ale tylko poprzez zapraszanie Ducha Świętego, by rozgościł się w naszym wnętrzu i świecił światłem Jezusa przez nas. Gdy modlimy się w ten sposób – o Jego światło – na wierzch wychodzą wszelkie półcienie i szarości, wszelkie sposoby myślenia, które albo były złe, albo nawet wydawały nam się dobre, a jednak nie były zgodne z Bożym stylem myślenia i nam szkodziły. Wtedy właśnie, gdy świadomie nazywamy złe rzeczy złymi i gdy chcemy je oddać Bogu, a także gdy pozwalamy Bogu przynieść zmianę, Duch Święty może dotknąć w nas takiego miejsca, które jeszcze nie zostało poddane pod panowanie Jezusa w naszym życiu – i zmienić je błyskawicznie.

Czasem to jest właśnie ten element, nad którym Bóg chce popracować, by umożliwić nam osiągnięcie przełomu w dziedzinie, w której jeszcze go nie widzimy.

Cindy Jacobs dotyka problemu jakim jest ukryta pycha i pisze o czystym sercu następująco:

„Kiedy byłam małą dziewczynką, mój tatuś, kaznodzieja, powiedział coś, co na zawsze utkwiło w mojej głowie: „Kochanie, pamiętaj, Duch Święty jest dżentelmenem. Nigdy nie przychodzi bez zaproszenia”. Tę prostą prawdę musi zrozumieć każdy potencjalny wstawiennik. Wstawiennik to osoba, z którą Bóg dzieli się Swoimi tajemnicami modlitewnymi. Im czystsze nasze serce, tym bardziej Bóg czuje się tam zaproszony, a im więcej do nas przemówi, tym skuteczniejsze będą nasze modlitwy.

Słowo Boże mówi, że w naszych sercach wciąż jeszcze wiele tego, co grzeszne – (…) Bóg będzie wywierał na nas presję, by to zmienić; musimy w wierze otworzyć przed Nim drzwi i powiedzieć: „Panie, wejdź. Stwórz we mnie czyste serce”. Gdy odkryjemy przed Nim wszystkie ciemne zakamarki naszego serca, Duch Święty, Boski Dżentelmen, wkroczy i, jak to trafnie określił Rees Howells, „ostatecznie rozprawi się z tym, co naturalne”.

Pierwszy krok modlitwy Dawidowej: „Serce czyste stwórz we mnie o Boże” (Psalm 51:12), polega na zrozumieniu, że tej modlitwy potrzebujemy. Kiedyś, podczas modlitwy, poczułam, że Bóg chce, bym oddała Mu całą siebie. Chciał dotknąć tych dziedzin mojego życia, które nie pozwalały Mu użyć mnie we wstawiennictwie. Po chwili zastanowienia powiedziałam: „Dobrze, Panie. Wejdź i rozpraw się z tym, co nie pozwala Ci objąć pełnej kontroli nad moim życiem.”

Rees Howells, mówiąc o działaniu Ducha Świętego w swoim życiu, opowiadał o osobistej walce w tym zakresie. Bóg poprosił go, by oddał Mu pełnię siebie w zamian za pełnię Ducha Świętego:

„To nie grzech był tym, z czym Bóg musiał się rozprawić; to było moje własne ja – coś, co powstało w wyniku Upadku. Dotykał Swoim palcem każdej po kolei dziedziny mojego życia, a ja z zimną krwią musiałem się jej wyrzec; bez mojej zgody Bóg nie mógłby nigdy zabrać ich ode mnie. W chwili gdy się ich wyrzekłem, przyszło oczyszczenie”.

Pod koniec tamtego tygodnia Rees Howells doświadczył ogromnego wypełnienia Duchem Świętym. Pan wygrzebał z jego wnętrza gorzkie korzenie i dał mu czyste serce. U niektórych, tak jak u Howellsa, oczyszczenie przychodzi w odpowiedzi na trwanie przed obliczem Pana. U innych Duch Święty wchodzi i zaczyna oczyszczać ich serca bezzwłocznie. Często zastanawiam się nad tym, czy nie traktujemy wypełnienia Duchem Świętym zbyt lekko. Bóg chce (jednocześnie) dać nam czyste serce.

Drugi krok modlitwy o czyste serce polega na tym, by pozwolić Bogu rozprawić się z tym, co wymaga w nas zmiany.

Gdy poprosiłam Boga o to, by wlał we mnie pełnię Swojego Ducha, myślałam, że moje grzeszne serce automatycznie dozna przemiany i podda się Jego kontroli. Sądziłam, że pozostawanie pod wpływem Ducha Świętego jest proste, a upodobnienie się do Jezusa – Jego postawy i serca – nastąpi w mgnieniu oka. Nic bardziej mylnego! Miałam wrażenie, że począwszy od tamtego momentu, wszystkie grzechy, jakie kiedykolwiek popełniłam, na nowo stanęły się przed moimi oczyma. Poza tym, zamiast upodabniać się coraz bardziej do Chrystusa, miałam wrażenie, że zachowuję się o wiele gorzej niż wcześniej, z tą tylko różnicą, że w momentach słabości czułam oko Ducha Świętego na sobie, a moje serce kruszało i miękło przed Bogiem.

Jednym z problemów, z którymi musiałam się w tamtym czasie zmierzyć, była pycha. Zabawne, że przed modlitwą poddania życia Jezusowi nie znajdowała się ona na liście moich grzechów… Musiałam uświadomić sobie, że nie było we mnie nic dobrego! Moja własna sprawiedliwość była jak splugawiona szata. Gdy wyrzekałam się tego, cenna stała się dla mnie historia Józefa. Co mają wspólnego jego dzieje z życiem wstawiennika? Józef został użyty przez Boga, by wnieść Boską interwencję w życie narodu. W ten sposób stał się wystawiennikiem. Bóg rozprawił się zapewne również ze złymi postawami jego serca.

Historia Józefa rozpoczyna się w 1 Księdze Mojżeszowej 37. W wersecie 2 spotykamy Józefa jako młodego i dumnego nastolatka:

„A oto dzieje rodu Jakuba: Gdy Józef miał siedemnaście lat i był jeszcze chłopcem, pasał trzodę z braćmi swymi, z synami Bilhy i z synami Zylpy, żony ojca swego. I donosił Józef ojcu ich, co o nich mówiono złego”.

Oto dumny paw, którego Bóg chciał użyć, by zmienić bieg historii narodu; wcześniej jednak musiał rozprawić się z jego charakterem.

Jako młodzi wstawiennicy, Józef i ja szliśmy pod rękę z pychą. Gdy Bóg pokazał mi coś w czyjejś sprawie, biegłam do tej osoby, by jej powiedzieć: „Podczas modlitwy Bóg powiedział mi, że jesteś wypełniony goryczą”. Ponieważ nie czekałam, by Bóg sam pokazał ten problem osobie zainteresowanej, doprowadzałam do tego, że ludzie obrażali się na mnie. Wówczas myślałam, że żyją w buncie i nie chcą szczerze przyjrzeć się niektórym sprawom w swoim życiu.

Kolejną rzeczą, którą zrobił Józef, było przywdzianie swego kolorowego płaszcza (symbolu namaszczenia), który krzykliwie manifestował jego pozycję. To problem również czasów współczesnych – Bóg wylewa ducha modlitwy i nagle wielu ludzi sądzi, że są szczególnie wyróżnieni, bo są wstawiennikami (lub innymi typami usługujących – przyp. on24).

Kiedy Bóg ufa, że będziemy się modlić, w pierwszej kolejności oczyszcza nasze serca, tak by zanoszone przez nas modlitwy nie były skażone i stronnicze. Bóg chce nas nauczyć, jak modlić się o to, by działa się Jego wola, nie nasza. Ze względu na Swoje Ojcowskie Serce pracuje nad tym, by „nasze własne namaszczenie” – własne pożądliwości, gorycz, odrzucenie, doktryny i uprzedzenia, zostało z nas zdarte.

Jak widzieliśmy wcześniej, Józef przynajmniej raz miał okazję donieść ojcu na swoich braci. I oto, gdy ci zobaczyli swojego młodszego brata, cieszącego się względami ojca, nie wytrzymali. „A gdy Józef przyszedł do braci swoich, ściągnęli z Józefa szatę jego, szatę z długimi rękawami, którą miał na sobie” (1 Mojż 37:23).

Następny werset jest niezwykle interesujący ze względu na swój symbolizm: „Ujrzeli karawanę Ismaelitów, przybywającą z Gileadu; wielbłądy ich niosły wonne korzenie, balsam i mirrę, a szły niosąc to do Egiptu” (1 Mojż 37:25).

W czasach Józefa przyprawy, o których tu mowa, wykorzystywane były podczas ceremonii pochówku. Wydarzenia, jakie miały zatem miejsce w ciągu kolejnych długich lat życia Józefa, zostały zaplanowane przez Boga, by pogrzebać pychę i egoistyczne zapędy tego młodego namaszczonego męża, powstrzymujące go przed wielkim powołaniem życia. Istnieje pewna zasada, która dla wielu młodych i pełnych zapału wystawienników może być bolesna. A brzmi ona następująco: Bogu się nigdzie nie śpieszy. Jeśli uważa, że potrzebujemy czasu, by wzrósł w nas Jego charakter, tak się stanie. Bez pośpiechu i wytrwale będzie oczyszczał nasze grzeszne serca, aż stwierdzi, że może nam wreszcie pozwolić modlić się o ludzkie sprawy, zgodnie z Jego życzeniem. Większość z nas chciałaby, by wszystko działo się od zaraz, Bóg jednak lubi „marynować” (i wyciągać ukryte asy z rękawa – przyp. on24). Pragnie wrażliwego serca u swych chwalców. (…)

Bóg miał w zanadrzu wiele zmian dla Józefa, po tym jak oczyścił jego serce z pychy. Józef cieszył się Jego przychylnością, był czas, kiedy wszystko mu się układało – został nawet mianowany zarządcą domu Potyfara. Później palec Boży dotknął innej dziedziny jego życia – jego wyglądu zewnętrznego i siły. „A Józef był pięknej postawy i miał piękny wygląd” (1 Mojż 39:6).

Kiedy poczujemy smak sukcesu, łatwo jest wpaść w pułapkę. Zaczynamy myśleć, że Bóg postawił nas nad innymi, bo potrafimy modlić się z większym autorytetem i słyszymy Go jakby wyraźniej. Sądzimy, że Bóg uczynił nas „przystojniejszymi” w modlitwie od innych.

Choć Józef nie uległ żonie Potyfara, wciąż miał ogromny problem z pychą. Czasami słowa zdradzają nastawienie naszego serca. Tak też było w przypadku Józefa – spójrz, jak wiele w jego słowach zaimków osobowych, i zwróć uwagę na to, komu w pierwszej kolejności przypisuje zasługę zajmowania wysokiego stanowiska w domu swojego pana:

„Rzekł do żony pana swego: Oto pan mój, mając mnie, nie troszczy się o nic w domu, a wszystko, co ma, mnie powierzył. On sam nie jest w tym domu większy ode mnie, a nie odmówił mi niczego, oprócz ciebie, bo ty jesteś żoną jego. Jakże miałbym więc popełnić tak wielką niegodziwość i zgrzeszyć przeciwko Bogu?” (1 Mojż 39:8-9)

Zauważ, że dopiero na samym końcu powiedział „i zgrzeszyć przeciwko Bogu”. Pewnego razu dzieliłam się odpowiedzią na modlitwę. To była bardzo ekscytująca odpowiedź na moją modlitwę. Tego wieczoru, gdy zaczęłam się modlić, wyczułam, że Duch Święty nad czymś boleje. Czułam Jego smutek, ale nie miałam pojęcia, co było nie tak. W czasie modlitwy Pan delikatnie uzmysłowił mi, że tego dnia, gdy dzieliłam się świadectwem na temat spełnionej modlitwy, opowiadałam to w taki sposób, jakby odpowiedź na nią była moją osobistą zasługą, a On sam odgrywał w niej mało istotną rolę. Gdy zbadałam swoje serce, zobaczyłam, w jak niestosowny sposób dzieliłam się tym świadectwem. Pokutowałam z tego i poczułam się czysta przed obliczem mojego Niebiańskiego Ojca.

Dobrą rzeczą u Boga jest to, że gdy oblejesz jeden test, On da ci szanse na kolejny. Józef miał twardą głowę, dlatego Bóg miał na niego jedną radę: więzienie. Czas płynął, aż w końcu Bóg stwierdził, że nadeszła pora egzaminów semestralnych. Dał sny dwóm dworzanom króla egipskiego, którzy wraz z nim przebywali w więzieniu. Józef był ich ciekawy, wierząc, że Bóg da mu ich wykład. I rzeczywiście, Bóg objawił Józefowi ich znaczenie; pojawiła się realna szansa na wydostanie się z więzienia. Jego słowa zdradziły jednak nastawienie jego serca: „Jeśli tylko nie zapomnisz o mnie, gdy ci się będzie dobrze powodziło, wyświadcz mi łaskę i wspomnij o mnie przed faraonem, by mnie wydostać z tego więzienia” (1 Mojż 40:14). Nie wykorzystał okazji, by zaświadczyć o Bogu Izraela i po raz kolejny nie oddał chwały Bogu. W rezultacie kolejne dwa lata spędził w ogniu oczyszczenia. Po dwóch latach Bóg dał sen faraonowi. Nagle królewskiemu przełożonemu podczaszych przypomniał się Józef. Jak tym razem brzmiała odpowiedź Józefa: „Józef odpowiedział faraonowi: Nie w mojej to mocy, lecz Bóg udzieli faraonowi pomyślnej odpowiedzi” (1 Mojż 41:16). Dyplom dla Józefa: wreszcie chwała przeszła z niego na Boga! Bóg dotknął serca faraona, by ustanowił Józefa namiestnikiem całej ziemi egipskiej.

Jeśli pozwolimy Bogu wyrwać z naszego serca to, co wymaga przemiany, On wyjawi nam tajemnice, o których mowa w królewskich komnatach, i powierzy nam dzieło wstawiennictwa za całe narody. A w międzyczasie będzie pracował nad trzecim krokiem zasady czystego serca – w którym oczyści nasze serca nie tylko z grzechu, ale również ze zranienia. „Bacząc, żeby nikt nie pozostał z dala od łaski Bożej, żeby jakiś gorzki korzeń, rosnący w górę, nie wyrządził szkody i żeby przezeń nie pokalało się wielu” (Hebr 12:15).

Nie znam nikogo, kto szedłby przez życie bez jakiegokolwiek zranienia w sercu. Czasami bierzemy tylko niewielki prysznic na Golgocie, zamiast pozwolić Bogu wyciąć i zmyć rany Jego oczyszczającą krwią. Nie zdajemy sobie często sprawy z tego, jak ogromny jest uszczerbek w naszych sercach; jednak do czasu – w trudnej sytuacji nasze zgorzknienie wyjdzie na jaw w naszych słowach i czynach. Jeśli nie pozwolimy Duchowi Świętemu wyciągnąć nieprzebaczenia w naszym życiu na światło dzienne, zanoszone przez nas modlitwy będą skażone ranami naszych serc.”

Nie ukrywaj więc przed Bogiem tego, co nosisz w głębi siebie. Nie trzymaj w sobie ciemności. Nie ogłaszaj, że jest doskonale, kiedy wcale nie jest. Najpierw otwórz się na Jego Ducha i daj mu pracować nad każdą trudną rzeczą w twoim sercu. Daj Mu się wypowiedzieć – usłysz co On pragnie w tobie zmienić, co chce zabrać, nazwij to po imieniu i Mu to oddaj. Potem dopiero ogłaszaj, że jesteś nowym stworzeniem w Chrystusie i że ta rzecz, którą Bóg właśnie dotknął też ma się przemienić.

Może się okazać, że Bóg dotknął w ten sposób korzenia, z którego wyrastał inny problem w twoim życiu – lub też, że dotknął ściany, która nie pozwalała ci odziedziczyć pełni twojego błogosławieństwa. Bóg jest światłością – gdy otwierasz przed Nim ciemne rzeczy w swoim życiu i pozwalasz Mu w nie wkroczyć, wpuszczasz w swoje wnętrze światło, które błyskawicznie niszczy mrok.

Cytat do artykułu pochodzi z książki „Zdobędziesz Bramy Wroga” Cindy Jacobs, str. 45-52

Opracowanie – otwarteniebo24.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *